Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

środa, 7 października 2015

Bieżące (10)



Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych


Co Aleksander Sołżenicyn powiedział Filipowi de Villiers






Sensacją wydawniczą we Francji jest książka Filipa de Villiers "Nadszedł moment, abym powiedział, co widziałem" (LE MOMENT EST VENU DE DIRE CE QUE J'AI VU).

Autorowi, jako wielkiej, może ostatniej nadziei francuskiej polityki, z pewnością poświęcę więcej miejsca w przyszłości, ale natychmiastowego przytoczenia wymaga pewne zwierzenie Sołżenicyna, które de Villiers usłyszał, kiedy obaj spotkali się w Wandei. 
 
Oto profetyczne wyznanie zmarłego w 2008 r. autora "Archipelagu Gułag", laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1970 (niech również młodsi czytelnicy zdejmą słuchawki z uszu i przeczytają uważnie):
"Dzisiejsi dysydenci, działający na wschodzie, znajdą się na zachodzie. [...] Wy, w Europie, znajdujecie się w stanie zaćmienia inteligencji. Będziecie cierpieli. Otchłań jest głęboka. Jesteście chorzy. Macie lęk przestrzeni. [...] System zachodni zmierza w kierunku stanu końcowego wyczerpania duchowego - suchych praw bez duszy, świeckiego, racjonalistycznego humanizmu, zniesienia życia duchowego... Wszystkie wasze elity utraciły wyczucie wyższych wartości. Zapomniały, że pierwszym spośród praw człowieka jest prawo do niezanieczyszczania swojej duszy głupstwami. "
Sołżenicyn zakończył swoje rozważanie akcentem optymistycznym w stylu "przyjdą jednak ludzie, którzy...", a Philippe de Villiers (pisownia oryginalna) w swojej książce dorzuca, już od siebie, tę wizję:
"Kiedy upadnie Mur Maastricht, będziemy od nowa mogli we Francji pomyśleć o Francji, wrócić do korzeni, do ochrony, do spraw pochodzenia, do tego, kogo mamy w pierwszym rzędzie kochać. Będziemy mogli rozmawiać o Europie jako stowarzyszeniu krajów i odnalezieniu przez Francję swojej francuskości, bo też poczucie tożsamości i suwerenność są syjamskim rodzeństwem. Powrócimy wówczas do polityki w jej podstawowym sensie, to znaczy w sensie idei, które mogą poprowadzić świat."

Czy uzasadnione jest pośpieszne zajęcie się w "Bieżących" rozważaniami na temat stanu Zachodu, jego cywilizacji i przyszłości?
Ze swojej strony odpowiadam: Jeśli nie teraz, gdy wokół pali się, a światem rządzą głupcy i fałszywi prorocy, to kiedy?




Nowe bliskie spotkanie trzeciego stopnia, czyli latał wilk razy kilka

Według belgijskiego źródła © www.dedefensa.org - Euredit S.P.R.L., w nocy z 1 na 2 października, w okolicach Latakii, doszło do poważnego incydentu, starannie przemilczanego przez zachodnie media. Od kilku miesięcy Izrael nabrał zwyczaju bezkarnego gwałcenia syryjskiej przestrzeni powietrznej, aż, tym razem, jego cztery ciężkie myśliwce wielozadaniowe F-15I, zostały przechwycone przez sześć równie ciężkich i równie wielozadaniowych rosyjskich SU-30. Co więcej, Rosjanie zademonstrowali postawę "agresywnie zniechęcającą" (agressivement dissuasive).

Suchoj SU-30 SM, myśliwiec podziwiany przez wszystkich amerykańskich specjalistów
Zaskoczone, nieprzygotowane do walki z SU-30, izraelskie F-15I rzuciły się do ucieczki i, aby skrócić sobie drogę, z wielką prędkością pogwałciły przestrzeń powietrzną Libanu. Fakt ten, mający miejsce o 23:13, został oficjalnie potwierdzony przez stronę libańską.

Całe wydarzenie wprawiło w zdumienie dowództwo izraelskiego lotnictwa wojskowego, które zdało sobie sprawę, że gdyby doszło do walki, ich lotnictwo posiadałoby o cztery myśliwce mniej. Izrael natychmiast ostrzelał Moskwę protestami, ale je wyciszył, kiedy strona rosyjska pozwoliła sobie na pytanie, co samoloty izraelskie robiły w strefie powietrznej Syrii.

Według dedefensa.org, Rosjanie dobrze znają Izraelczyków i wiedzą, że liczą się oni wyłącznie z siłą. A sam Izrael mógł się z kolei upewnić, że w aferze syryjskiej nie może liczyć ze strony Rosji na żadne prezenty.




Danke schön, unsere lieben Migranten!

Jak dobrze wie każdy współczesny, medialnie wykształcony człowiek, nie ma lepszej pomocy niż ta, którą może zacząć od siebie. Dzięki niemieckiemu tygodnikowi "Der Spiegel", możemy solidnie podeprzeć podejrzenie własnego chowu, że we wszystkich dotkniętych "uchodźcami" krajach, pomoc tzw. migrantom jest znakomitym interesem.



We Włoszech szalone pieniądze zarabia na migrantach mafia, ale dopiero w Niemczech powstał prawdziwy "przemysł pomocowy". 
(Wypada w tym momencie czytelnikowi przypomnieć, że to on, unijny baran, jest w gruncie rzeczy do goła strzyżony i że będzie produkował bobków coraz mniej i coraz gorszej jakości.)
 
Pora na szczegóły:
  • Co tylko jest w sieciach hotelowych niechodliwe, staje się chodliwe, gdy tylko władze nazwą toto schroniskiem.
  • Doskonale zarabiają firmy cateringowe, bo w naturze migranta jest, że musi jeść i pić.
  • Tak jak migrant nie może żyć bez smartfona, tak smartfon nie pożyje bez operatora. Toteż operatorzy pchają się aż do pogięcia barierek;
  • Zacierają rączęta producenci przenośnych latryn, łóżek polowych oraz wypożyczalnie namiotów.
  • Ceny pofrunęły w górę. Przykład: "Berliński Urząd Zdrowia i Spraw Socjalnych płaci za pobyt uchodźców od 25 do 50 euro dziennie na osobę. Za dziewięcioosobową rodzinę, która cztery miesiące temu wprowadziła się do pani N. i zajmuje na trzecim piętrze powierzchnię 120 metrów kwadratowych, właścicielka kasuje każdego dnia co najmniej 225 euro, czyli prawie 7000 euro miesięcznie. Za tę sumę rodzina mogłaby teoretycznie zamieszkać w luksusowym penthausie przy berlińskim Gendarmenmarkt w samym centrum."

Dosyć? Nie dosyć
 
Cykl "jakość-ilość-jakość-ilość-jakość-ilość-jakość...", czyli "dajemy-przyjadą- dajemy-przyjadą dajemy-przyjadą dajemy-przyjadą..." skończy się dopiero, kiedy biednym ludziom Europy zabraknie pieniędzy i nie będzie z kogo ściągać. 
Chyba, że zdążą się wcześniej zdenerwować.




Schulz: Narzucimy wszystkim imigrantów - i koniec!



Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powiedział, że jeżeli niektóre kraje nie będą chciały przyjmować imigrantów, to takie rozwiązanie trzeba "narzucić im siłą".
"W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim"- bredził paskudny Martin.
Co przeczytawszy, znany redakcji p. Jurek Wkurzak oświadczył:
  • Słuchaj, Schulz, a mówię ci to w twoje słowiańskie oczęta, któregoś dnia będziesz sam emigrantem i będziesz szybko biegał. Mówisz "narzucimy wszystkim imigrantów - i koniec!". Co do imigrantów, to zobaczymy, ale końca mi nie narzucisz, bo swoim końcem rządzę sam, ty ohydo, która odbiera apetyt!"



Nie wszystko z oświadczenia Jurka Wkurzaka zrozumiałem, ale za przyszłość Schulza pięciu euro bym nie dał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.